03.04.2018 r.
LEGISLACYJNA WPADKA NIE DOTYCZY NASZYCH MIESZKAŃCÓW
Nowelizacja prawa o spółdzielniach mieszkaniowych z dnia 20 lipca 2017 r. zdaniem jej autorów, miała pomóc najsłabszym. Organizacje spółdzielcze i spółdzielnie protestowały przeciwko jej wprowadzeniu. Okazało się, że ten legislacyjny bubel stał się groźny dla tysięcy użytkowników lokali, którym z mocy ustawy członkostwo nie przysługuje i mogą je stracić wbrew ich woli.
Nowelizacja ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych weszła w życie 9 września 2017r. Założeniem ustawodawcy było osłabienie pozycji zarządzających spółdzielnią,
a wzmocnienie zwykłych lokatorów. O losach spółdzielni mieli decydować, zdaniem autorów nowelizacji (p. Lidii Staroń), wyłącznie jej członkowie. A żeby być członkiem trzeba być związanym ze spółdzielnią tytułem prawnym do lokalu, a nie jak twierdzą autorzy zmian, być znajomym prezesa (!!!!!)
Tyle, że w przepisie przejściowym, art. 4, wpisano, że członkostwo w spółdzielni
z dniem wejścia z życie ustawy tracą wszyscy, którym nie przysługuje:
- spółdzielcze lokatorskie prawo do lokalu mieszkalnego,
- spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu,
- prawo odrębnej własności lokalu,
- roszczenie o ustanowienie prawa odrębnej własności lokalu lub roszczenie
o ustanowienie spółdzielczego lokatorskiego prawa do lokalu
Problem jaki się pojawił, to taki, że ustawodawca zapomniał o roszczeniu o ustanowienie spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu. Osób w takiej sytuacji (które mają roszczenia, a nie zostały wymienione w ustawie) jest w Polsce około pół miliona. Osobom tym po wejściu w życie ustawy (po 9 września 2017 r.) grozi utrata członkostwa w spółdzielni mieszkaniowej.
Chodzi o osoby, którym przysługuje prawo do używania lokali o charakterze obligatoryjnym, a nie o charakterze ograniczonego prawa rzeczowego, w budynkach
o nieuregulowanym stanie prawnym.
Mówiąc prościej: osoby, które nie nabyły w sposób skuteczny spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu ze względu na fakt, że budynek znajduje się na gruncie nienależącym do spółdzielni, na mocy ustawy (z 20 lipca 2017 r.) przestają być spółdzielcami. Zarządy Spółdzielni, które je wykreślają z rejestrów, realizują jedynie wolę ustawodawcy. Trudno mieć zatem do nich pretensje, z którymi dzisiaj występują antyspółdzielcze organizacje głoszące , że kontrowersyjne zapisy ustawy powstały w interesie zarządów spółdzielni, które mogą dowolnie pozbywać się dokuczliwych i zbyt dociekliwych członków.
Wykreślenie spółdzielców z rejestru członków i posiadanie przez nich mieszkania na gruncie nienależącym do spółdzielni (a tak jest w Warszawie, gdzie 300 tys. lokali spółdzielczych stoi na gruntach cudzych, miejskich lub przedwojennych właścicieli), rodzi wiele problemów. Praktycznie mogą być wyrzuceni z mieszkań przez właścicieli gruntów, którzy je odsprzedadzą np. deweloperom. Taki właściciel napewno zatruje życie lokatorom wyrzuconym ze spółdzielni.
Tylko gdzie tu wina Zarządów Spółdzielni ?
Ustawodawca po prostu się pomylił, o co w szaleńczym sposobie procedowania ustawy nie było trudno. Tymczasem o błędzie w legislacji wiedziano. Na problematykę pominięcia kwestii członkostwa w spółdzielniach osób posiadających jedynie espektatywę (oczekiwanie prawne) spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu zwracali uwagę sami spółdzielcy, jeszcze w trakcie procesu legislacyjnego np. w wystąpieniu Krajowej Rady Spółdzielczej do Prezydenta R.P. z 1 sierpnia 2017 r. W opinii prawnej załączonej do wystąpienia wyraźnie wskazano, że może dojść do naruszenia art. 2 Konstytucji R.P. – zasady ochrony praw nabytych.
Głowa Państwa mimo to ustawę podpisała, nie podzielając zastrzeżeń spółdzielców.
Z utratą członkostwa, pomimo że osoby takie będą nadal mieszkały w blokach zrządzanych przez spółdzielnię, wiązać się będzie utrata wielu uprawnień o charakterze korporacyjnym oraz informacyjnym, takich jak prawo do czynnego udziału w Walnych Zgromadzeniach, czy prawo do otrzymania odpisów dokumentów (statut, regulaminy, protokóły zebrań itp.). Wykluczeni w związku z nowelizacją stają się jedynie biernymi obserwatorami.
Dzisiaj, cała opozycja antyspółdzielcza atakuje więc krajowy ruch spółdzielczy, za wpadkę legislacyjną ustawodawcy – tylko, czy w świetle faktów jest to zasadne. Niech czytelnicy osądzą sami.
Marian Rusinowski
Ps. Naszym członkom powyższe zawirowania nie zagrażają ponieważ wszystkie mieszkania spółdzielcze, aktualnie eksploatowane i te które wybudujemy w przyszłości stoją i będą stały na gruncie o uregulowanym statusie będącym we władaniu spółdzielni i odrębnych właścicieli. Natomiast mamy u nas 236 odrębnych właścicieli z naszych budynków, którzy dobrowolnie zrezygnowali z członkostwa w spółdzielni, bo mają takie prawo.